Relacja: gruczoł mleczny i konflikt KŁÓTNIA

Zapraszam do zapoznania się ze wspaniałą relacją Danusi.
Guz gruczołu mlecznego, który zareagował na konflikt KŁÓTNIA (więcej o konflikcie kłótnia) „znika” całkowicie, po rozwiązaniu konfliktu i domknięciu fazy zdrowienia. To tajemnicze zniknięcie guza, zawdzięczamy mikrobom (zobacz 4 Prawo Natury) – naszym wiernym pracownikom, rozkładającym niepotrzebną tkankę, w tym nieaktywne / niepotrzebne guzy.
Monika Stawicka

Poznając DHS-y – konflikty biologiczne oraz miejsca zapalne na narządach i tkankach, wróciłam pamięcią do wydarzeń z przeszłości.
Oto jeden z przykładów konfliktu jakiego osobiście doświadczyłam. Dotyczył guza w lewej piersi po kłótniach z ukochaną osobą (jestem leworęczna biologicznie, zatem lewa pierś – „partner).
Poznaliśmy się przez internet na platformie „znajdź swoich przyjaciół”.
Link dostałam od znajomej i założyłam konto. Poznałam Johna, mieliśmy podobne zainteresowania uzdrawianiem, podobne poglądy na życie. Nasza znajomość odbywała się  najpierw poprzez maile potem chaty na Skypie. Po roku znajomości poznaliśmy się na żywo. Mieszkaliśmy daleko od siebie, więc nie zawsze była możliwość żeby dopasować wolne dni.
Spotkaliśmy się kilka razy wspólnie zwiedzając miejsca, w których nie byłam.
Znajomość rozwijała się coraz lepiej. Aż pewnego dnia zaprosiłam go do siebie na kilka dni, jednocześnie oferując zwiedzanie okolic, w których mieszkałam, a on nie miał możliwości ich odwiedzić.
I przyszedł upragniony dzień ponownego spotkania. Zapowiadało się romantycznie. I pierwszy wieczór był cudowny. Tańczyliśmy, rozmawialiśmy a potem w żartach powiedziałam, żeby zaśpiewał dla mnie piosenkę – robił ładne filmiki na YouTube. Następnego dnia pojechaliśmy na klify i inne okoliczne miejsca. Pod wieczór wróciliśmy do domu. Zaplanowaliśmy, że w następnym dniu pojedziemy do parku narodowego. Szykowałam obiado-kolację. On w tym czasie siedział w salonie i z kimś rozmawiał przez telefon. Podczas jedzenia powiedział, że musi wracać do domu. Zaczął oskarżać mnie, że nie może się zrelaksować. Powiedziałam, że porozmawiamy jak zjemy kolację. Jednak ja już nie dałam rady zjeść niczego. Potem zrobiłam mu masaż żeby wyluzował. Jednak atmosfera była napięta. Zauważyłam, że boi się kobiet. Następnego dnia zwiedziliśmy park i wydawało się, że będzie dobrze.
Jednak po powrocie wybuchła kłótnia.
Tego się nie spodziewałam, bo wcześniej sprawiał wrażenie spokojnego człowieka.
Usłyszałam, że on spodziewał się tego. Wrócił do Dublina  i jakby nic się nie stało po dwóch dniach wymieniliśmy się zdjęciami jakie nawzajem sobie robiliśmy. Wrzucił również na Facebooka moje zdjęcie i piosenkę, którą zaśpiewał dla mnie. Jego znajomi pisali, że cieszą się, że spędził miło czas z dziewczyną. On za kilka dni zmienił zdanie, że to tylko przyjaciółka. Więc prywatnie mu napisałam, że z przyjaciółką nie idzie się do łóżka. No i publicznie wyparł się naszej znajomości, usunął moje zdjęcie. Zaczął oskarżać mnie, że jestem zazdrosna. To był totalny szok poczułam się fatalnie zdruzgotana.
Po tygodniu mnie przeprosił i przyznał, że filmiki jak i piosenkę nagrał dla mnie i że jestem jego miłością. Przebaczyłam, bo kochałam go.
Po kilku dniach poczułam bolącą pierś i czułam guz na niej.

Badania
Po kilku miesiącach poszłam do lekarza za namową córki. Stwierdził, że może to być guz albo rak i dał mi skierowanie do specjalisty.
Najpierw wizyta u lekarza, pobranie krwi i skierowanie na mammografię po uprzednim przebraniu się w kitel szpitalny. Już sama mammografia była niesamowicie bolesna, naciągali pierś, a potem ją zgniatali i robili zdjęcia. W sumie miałam 6 zdjęć. Duża dawka promieniowania. Następnie czekałam na wyniki i zdjęcia.
Potem zostałam skierowana pod gabinet, gdzie robili biopsję. Najpierw miałam usg, guz był wypukły w górnej części piersi, jednak bolesny przy dotyku. Potem lekarz powiedział, że pobiorą część do zbadania i dostałam znieczulenie miejscowe. Jak zobaczyłam dużą strzykawkę jak dla ” konia” to już słabo mi się zrobiło.
Mimo znieczulenia czułam ból, a odgłos jakby rozdzierali materiał. Czułam, jak odrywana jest tkanka.
Kiedy wyszłam ze szpitalnej przychodni po 5 godzinach, powiedziałam sobie że więcej już mnie tu nie zobaczycie. To, że byłam na jakimś poziomie świadomości i rozwoju duchowym, pozwoliło mi nie przejmować się ich opiniami. Kiedy dostałam ponowny termin do kontroli, spaliłam list. Nie chciałam mieć nic wspólnego z tymi „rzeźnikami”.
Więc całą uwagę skupiłam na dalszym rozwoju i sprawdzaniu różnych metod tzw. alternatywnych.
Od zmiany diety, tylko gotowane na parze (mięso samo zniknęło już w 2008 po prostu było nie zjadliwe), wprowadziłam kiełki, sodę oczyszczoną na odkwaszenie organizmu. Może to, że z moją psyche fruwałam wyżej, to nie zwracałam uwagi na ból.
Na początku guz był bolesny, taki targająco – kłujący i pierś była obrzęknięta. Guz wyczuwałam jak robiłam masaż piersi. No i zaczął rosnąć… Ból łagodziły okłady ciepłe i masaże wodne. Więc początkowo był to ból w skali od 1-5 -> 3-4, potem zmniejszył się do -> 2-3.
Kiedy guz się powiększał, to było to trochę przerażające. Wtedy zastanawiałam się: skąd on się wziął … – nie znałam wówczas 5 Praw Natury.
W tym czasie rzadko nosiłam stanik, drażnił mnie.

Zaczęłam chodzić na terapię dźwiękiem, którą robili moi znajomi.
Miałam tę możliwość, że sama nawet mogłam grać na misach. Więc to też był plus.
Utrzymywałam również kontakt z Johnem, jednak nasze relacje już nie były takie jak wcześniej. Chciał, żebym się zmieniła, żebym była jak jego przyjaciele online. Właściwie to czepiał się czegokolwiek. Powiedziałam, że nie jestem zainteresowana znajomością online, bo rzeczywistość jest piękniejsza. Nie będę również jego platoniczną miłością, a jego postawa jest narcystyczna, bo tylko narcyz ma tyle zdjęć na swoim profilu dla znajomych i drugim dla rodziny. Pościągałam mu wszystkie maski. Tak więc nasza relacja się zakończyła. Nastąpiła ulga jakbym pozbyła się ciężaru.

Nadal chodziłam na terapię dźwiękiem, misami, kamertonami i gongami przez kilka miesięcy. I kiedy pojechałam do Polski, stwierdziłam, że nie mam guza, że zniknął. Kiedy wróciłam, poszłam do lekarza i poprosiłam żeby zbadał pierś. Lekarz zrobił usg i powiedział, że guza nie ma. Guz był wielkości 39 milimetrów x 17 milimetrów.
Lekarz chciał, żebym pojechała jeszcze do przychodni onkologicznej na badania. Odmówiłam i powiedziałam, że nie czuję potrzeby tam jechać. Tak więc uzdrowiłam siebie nie wiedząc, że byłam w konflikcie. Dopiero po kursie podstawowym „Wprowadzenie do 5 Praw Natury” – poukładałam puzzle tej układanki – odnalazłam biologiczny konflikt „kłótnia”, fazę aktywną i zdrowienia.

Guza zauważyłam pod koniec w 2011,  zniknął w 2015.
Pierwsza faza trwała do około 2013, ale mogę powiedzieć, że cała znajomość z Johnem była fazą konfliktu. Nastąpiła ulga, kiedy przeprosił i przyznał się, że mnie oszukał, że mnie kocha. Już wtedy moja postawa wobec niego zmieniła się. Zmieniłam nastawienie, a moja uwaga była skierowana na rozwój duchowy.
Ta znajomość była bardzo intensywna emocjonalnie, więc moje emocje wymagały wyciszenia. I tu były spotkania ze znajomymi i terapie dźwiękiem.

Tak… gdybym wtedy znała Germańską – 5 Praw Natury, szybciej bym rozwiązała konflikt. Jednak bez tej wiedzy i tak kierowałam się moją intuicją. Podejście holistyczne i zagłębienie się w siebie, też daje rozwiązania. Obecnie łączę te wszystkie aspekty razem. I konflikt rozwiązuję „od ręki”.
Moje ciało jest cudownym rezonatorem.

Danusia

–> SBS piersi
–> tabelaryczny opis objawów w fazie aktywnej i zdrowienia 
–> zapoznaj się z programem szkolenia „Kobiecość i kobiece konflikty w ujęciu 5 Praw Natury” 

Dodaj do zakładek Link.

Komentarze są wyłączone.