Świadome życie z 5PN – alergia Pawła

Gdy po raz pierwszy w 2013 roku zetknąłem się z historią doktora Hamera zauważyłem pewną analogię w naszych przeżyciach i ich skutkach.
Hamer, tak jak ja, jest praworęczny i po stracie dziecka w ciągu kilku miesięcy miał zdiagnozowanego raka lewego jądra. Moje obie przypadłości w obrębie także lewego jądra powstały w okresach głębokich przeżyć powiązanych z dzieckiem.
To w 2013 roku stało się dla mnie jasne, że powinienem przyjrzeć się tym zależnościom dokładniej.
Rozpocząłem swoje obserwacje.
Pierwszą przypadłością, którą wziąłem „na warsztat” były moje problemy z łzawiącymi oczami, kichaniem i wodnistym katarem w okresie pierwszych majowych słonecznych dni. Pracę ułatwiła mi pamięć o okresie pojawienia się tych dolegliwości. Wiedziałem, że zaczęło się to w maju 2006 roku. Corocznie, w tym samym okresie, przez kilka kolejnych lat miałem te same problemy. Nic z nimi nie robiłem, ponieważ nigdy wcześniej nie miałem reakcji alergicznej na pyłki, kurz, sierść, pożywienie czy słońce.
Objawy tej „alergii” pojawiły się odkąd sprowadziłem się po skończeniu studiów do miejscowości, w której mieszkam do dziś i dlatego moje podejrzenie padło na zanieczyszczone chemikaliami powietrze. Z tym przeświadczeniem żyłem siedem lat, do maja 2013 roku, kiedy to sprawdziłem „odczulenie” poprzez odreagowanie przeżyć związanych z rozłąką / separacją, gdyż na takie wskazywały informacje o 5 Prawach Natury na jakie natrafiłem w internecie.
W 2005 roku ukończyłem studia i w majowym blasku słońca miałem promocję oficerską. Był to moment, który jednoznacznie wskazywał na zakończenie pewnego etapu mojego życia i konieczność rozłączenia się z dotychczasowym miejscem, studenckim życiem i oczywiście z przyjaciółmi, którzy rozjechali się w różne strony Polski. Wszystko w mojej układance pasowało; słoneczny dzień majowy, rozłąka z przyjaciółmi, koniec pewnego etapu.
Przypominając sobie te okoliczności i wiążąc je ze swoimi objawami odreagowałem własne przeżycia i pozbyłem się „majowej alergii”.
Podobny przykład znalazłem w książce „Samouzdrawianie metodą Silvy” z 1993 roku autorstwa doktora R.B. Stone’a i Jose Silvy:
„pan V.M. od lat dostawał kataru, łzawienia i podrażnienia zatok, za każdym razem kiedy wchodził do pokoju, w którym stały róże. Wreszcie udał się do lekarza. Lekarz powiedział: „Ma pan tzw. gorączkę różaną – uczulenie na kwiat róży”. „Ale doktorze” – odpowiedział pan V.M. „To zdarza się nawet wtedy, kiedy wchodzę do pokoju, w którym są plastikowe róże”. Po chwili namysłu lekarz oświadczył: „To problem emocjonalny”. W jakiś czas później, pan V.M. ukończył kurs metody Silvy. Postanowił zastosować stan alfa, aby cofnąć się w czasie i stwierdzić, czy w jego życiu zaszło coś takiego, co może wytłumaczyć związek alergii z różami. Wyobraził sobie, że stoi obok kalendarza i zapytał, kiedy zaczęły się jego kłopoty z różami. Odwracał wstecz karty kalendarza, miesiąc po miesiącu, rok po roku. Kiedy dotarł do lutego roku, w którym był czteroletnim dzieckiem, przed oczami jego pojawiły się obrazy. Matka podchodzi otworzyć drzwi. Posłaniec dostarcza bukiet róż – prezent z okazji Dnia Zakochanych. Matka wkłada róże do najlepszego wazonu, stawia je na pianinie i znika ponownie w kuchni. V.M. nigdy jeszcze nie widział róż. Zafascynowany, podciąga stołek, wdrapuje się na niego, zaczyna dotykać i wąchać piękne kwiaty. Znienacka zrzuca je na podłogę. Trzask!. Matka wbiega do pokoju, widzi, co się stało i zaczyna na niego krzyczeć.Teraz w stanie alfa, pana V.M. ogarnęło dokładnie to samo uczucie, co wtedy. Lęk. Matka już go nie kocha. Kto się nim zajmie? Nakarmi? Ubierze? Rozpłakał się.  (…) Zaraz po sesji alfa, analizując przywołane z przeszłości zdarzenie, powiedział sobie, potrząsając ze zdumieniem głową: „To śmieszne. Matka przecież nigdy nie przestała mnie kochać. Moje życie wcale nie było zagrożone. Każdy by na jej miejscu zachował się tak samo, jeżeli zdarzyłoby się to jego różom”. To nowe zrozumienie sytuacji wprowadziło korektę do jego programu. (…) Uzbrojony w świeżo nabytą wiedzę o podłożu swego uczulenia zbliżył się do znajdujących się w oszklonej gablocie róż, odsunął drzwi, wciągnął w nozdrza ich zapach i oczekiwał na reakcję oczu i nosa. Nie nastąpiła”.

 

Po poznaniu 5 Praw Natury moje życie bardzo się zmieniło, szczególnie w kwestii podejścia do bólu i sposobów radzenia sobie z objawami różnych dolegliwości.
Dla mnie ból nie stanowi większego problemu, a różne metody medycyny naturalnej staram się wykorzystywać w fazie zdrowienia (które zdarzają się czasami) dla jej przyspieszenia.
Dużo negatywnych emocji odpuszczam, inne przepracowuję na swój sposób m.in. wykorzystując wizualizacje, stan alfa i inne metody poznawane na bieżąco, gdyż cały czas się uczę i sprawdzam swoją wiedzę w praktyce.
Jestem na czwartym semestrze terapii naturalnych i mam nadzieję w tym roku uzyskać uprawnienia do wykonywania zawodu naturoterapeuty. Relacja dotycząca mojej „alergii” pochodzi z opracowania: „Ból rozszyfrowany, czyli skąd się wzięły moje choroby”, mojego autorstwa. Miałem zamiar napisać książkę pod tym tytułem, ale po opisaniu kilku objawów dot. m.in. żylaków powrózka nasiennego, stulejki czy wodniaka jądra okazało się, że emocje były dosyć intymne i nie jestem pewny czy ich publikowanie by mi też nie zaszkodziło. Inne objawy już opisane przeze mnie w ww. opracowaniu to trądzik, bliznowce na skórze, ból promieniujący z biodra, bóle kolan, zimne podudzie z utratą przytomności w epikryzysie i kilka innych, które wszystkie sam przeżyłem.

Cały czas obserwuję objawy „chorobowe” w swoim otoczeniu, m.in. u dzieci i staram się im pomagać najlepiej jak mogę. Myślę, że udało mi się pomóc już kilku osobom m.in. uczulonym na jad owadów błonkoskrzydłych (osy, pszczoły), zaniki mięśni, stopy końsko-szpotawe, a ostatnio rozszyfrowując przyczyny zapalenia ucha mojego syna po pobytach na basenie, sam przeżyłem kilkudniowy konflikt rewirowy z powodu wchodzenia w antybiotykami w fazie zdrowienia przez moją żonę, która stwierdziła, że musi pomóc swojemu dziecku w poradzeniu sobie z  bólem. Po uporaniu się z tymi emocjami czułem nad prawym uchem (w ośrodku sterowania w mózgu) przez kilka dni bulgotanie w głowie, które mnie nie bolało, a było oznaką zdrowienia.
Ciężko jest mi pomagać osobom z rodziny, bo jak powiedział mój serdeczny przyjaciel Waldek „proroków krzyżują najbliżsi”. Mam wrażenie, że obcy ludzie  czasami jak mówię o ich dolegliwościach w powiązaniu z możliwymi przeżyciami w obciążających ich sytuacjach życiowych, postrzegają mnie czasami jak jasnowidza, bo osobiście kieruję się intuicją, którą staram się rozwijać. Miałem też możliwość uczenia młodych osób technik ratowania ludzi w czasie katastrof i próbowałem „przemycać” na zajęciach swoją wiedzę na temat 5PN, co u niektórych z nich wzbudzało zainteresowanie i zgłaszali po moich zachętach swoje dolegliwości, a ja „na żywo” opowiadałem o możliwych sytuacjach życiowych z określonymi przeżyciami dawanymi jako przykłady i muszę przyznać, że często trafiałem w sedno sprawy, co mogę stwierdzić po reakcji moich słuchaczy ” to ja już wiem dlaczego”, albo „no ja tak mam”.

Paweł

>> zobacz pozostałe relacje 

Tagi , .Dodaj do zakładek Link.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.