Cudowne uzdrowienie – rogówka oka

Z wiedzą 5 Praw Natury możemy rozszyfrować niemal wszystkie diagnozy medyczne: przeziębienie, grypa żołądkowa, stwardnienie rozsiane, również te groźnie brzmiące – rak, złośliwość raka, przerzuty, ale też te tajemnicze – do nich zaliczyć możemy tzw. cudowne uzdrowienia.

Cudowne uzdrowienie to powrót do równowagi, odzyskanie przez narząd funkcjonalności w przypadku gdy przewidywano i oczekiwano inaczej.

A przecież proces ten opiera się tylko i wyłącznie na tym, że nasze ciało, narządy, tkanki i komórki mają naturalną i wrodzoną zdolność do samoregeneracji. I pomimo, że człowiek na pewnym etapie przewidywał inaczej – ciało się zregenerowało. 

Bez wpływania, ani kontroli.

Ten kod wprogramowany jest w każdą komórkę naszego ciała. Mało tego – komórka „wie co ma robić” – wie jak się regenerować. I nie dostaje od nas w tym celu żadnych instrukcji i wytycznych. Nie kontrolujemy też tej regeneracji, ona po prostu się dzieje.

Naszym zadaniem jest nie przeszkadzać i nie zaszkodzić temu procesowi. Pomaganie i życzliwe wspieranie ciała kiedy jest w fazie regeneracji, jest kluczowe.

Przeszkadzanie zakłóca przebieg naturalnych procesów regeneracji i może obejmować działania z poziomu narządów – np. stosowanie specyfików blokujących ozdrowieńczą pracę mikrobów podczas fazy zdrowienia, ale również działania na poziomie psychiki – zamartwianie się, lęk o chory narząd oraz tworzenie negatywnych projekcji dotyczących przyszłości, np. „czy dojdę do siebie?”

Niniejsza relacja nie dotyczy konkretnego SBS-u oraz konfliktu i nie można jej rozpatrywać pod kątem faz SBS-u.

Jednak…

Mamy w niej do czynienia z tzw. cudownym uzdrowieniem, które z medycznego punktu widzenia nie jest możliwe.
Ale w kontekście wiedzy 5 Praw Natury staje się już zrozumiałe – opisany tu przypadek wyzdrowienia po urazie rogówki oka, dotyczy praktycznie każdej tkanki i narządu, który przechodzi SBS.
Po zmianach w fazie aktywnej
tkanka dąży do balansu – ZAWSZE – czyli do usunięcia tego co już zbędne (np. rozłożenie guza), uzupełnienia brakujących komórek (np. osteoporoza i jej faza zdrowienia z ponownym uwapnieniem kości) oraz przywrócenia funkcji (np. odzyskanie węchu, słuchu). Tak i tutaj w przypadku urazu rogówki, tkanka dążyła do równowagi, czyli pełnej jej odbudowy.
Ta relacja daje nowe spojrzenie, nowy wgląd w istotę procesów regeneracyjnych toczących się w naszych ciałach.
Skoro naskórek regeneruje się po rozcięciu, skoro rogówka regeneruje się po urazie, skoro kość zrasta się po złamaniu, to jak myślisz czy reszta Twoich tkanek również potrafi sama się regenerować?

Uraz rogówki – cudowne uzdrowienie czy przyzwolenie na uzdrowienie?

Chciałabym podzielić się historią urazu mojej rogówki oka. 3 lata temu. Wyprowadzaliśmy się z mieszkania, mąż wynosił z domu rzeczy, które ja wcześniej zapakowałam. Byliśmy już na końcu wyprowadzki …
Zostały do zabrania moje storczyki. Są moim oczkiem w głowie, pielęgnuję je i zajmuję się nimi…
Wkładałam je do drewnianej skrzynki…jeden obok drugiego.
Niosłam ostatnie dwa, kiedy zauważyłam,że mąż przestawia storczyki w skrzyni „po swojemu”, szybkie myśli w głowie, lekka „złość o rewir” i…nachylam się żeby wstawić ostatnie dwa storczyki …
Wtedy nadziewam się centralnie lewym okiem na patyk wspierający storczyk.
Ból nie do zniesienia. Pomyślałam, że przejdzie …jednak ból narastał.
Otwieram oko, a tam czarna plama w centrum i nic nie widzę!
Pojawił się strach!
Rzuciliśmy z mężem wszystko i pojechaliśmy na ostry dyżur.
Oko bolało niemiłosiernie, w życiu bym nie pomyślała, że oko może tak boleć.
Lekarz wykonał badanie i okazało się, że mam zdartą rogówkę, a największym problemem było to, że w rogówce tkwią drewniane drzazgi z patyka.
Lekarz znieczulił oko i igłą wyjmował drzazgi… Nie czułam już bólu, ponieważ oko zostało znieczulone.

Dostałam milion antybiotyków, maść, zalepione oko opatrunkiem i informację (= NOCEBO )- „Będzie się to Pani co roku odnawiać, bo uszkodzona rogówka ma to do siebie”.
Słuchałam Pani doktor i ani jednego jej słowa nie wzięłam do siebie ..
Miałam głębokie przekonanie o tym, że zostały mi przekazane informacje, a ja z całkowitym spokojem „oddzielałam się” od tych informacji. Nic nie negowałam, nic nie poddawałam ocenie, nie czułam też paniki. Czułam jakby informacje przeze mnie przepływały (wpadały jednym uchem, a wypadały drugim).

Wróciliśmy do domu…zamknęłam się w pokoju i dokładnie prześledziłam całą sytuację w chwili urazu.
Przeoddychałam moje emocje. Dopuściłam do siebie odczucia, które poczułam w chwili zobaczenia działania mojego męża. Zobaczyłam też wyraźnie jak to, co zrobił mój mąż, powiązane było z pierwotnym konfliktem przekraczania moich granic w domu rodzinnym. To rzuciło nowe światło na całe wydarzenie….
Zrozumiałam też jak to wydarzenie zmieniło bieg tego co mogło nastąpić dalej, było niczym zatrzymanie – chroniąc mnie paradoksalnie przed okazaniem buntu i wynikających z tego konsekwencji…kłótni.
Oddech pozwolił zintegrować uczucia i zniwelować opór przed nimi.

Kiedy znieczulenie przestało działać, ból jeszcze się pojawił, miałam też zalecenie, aby z opatrunkiem na oku chodzić przez 3 dni.
Jednak następnego dnia wieczorem zdjęłam opatrunek.
Otworzyłam oko i nic! Zero bólu, normalne widzenie. Mój mąż nie mógł uwierzyć.

Nie miałam żadnego oporu w sobie, nic co mogło by zachwiać pewność że z okiem wszystko jest w porządku. Nie czułam też potrzeby zasłaniania oka opatrunkiem i stosowania maści. Miałam w sobie spokój, czułam, że oko jest już bezpieczne.
Nie wzięłam więcej ani jednego antybiotyku, nie zastosowałam również przepisanych maści. Nie było bólów, ucisków, ani żadnych innych niekomfortowych objawów.

3 miesiące później robiłam okulary u okulisty.
Okulista sprawdzał mi wzrok na urządzeniu do badania. Po badaniu …wspomniałam o nadzianiu się na patyk … Okulista spojrzał na mnie zdziwiony i powiedział: „Niemożliwe, nie ma Pani śladów na rogowce”.
Poprosił mnie, abym ponownie usiadła do aparatu. Oglądał oko i z niedowierzaniem kiwał głową…
Uznał że, nie ma takiej możliwości, żeby po takim zdarzeniu nie było śladu na rogowce i żeby się tak zregenerowała …
Uśmiechnęłam się tylko…
Nie mam żadnych nawracających objawów w związku z rogówką, nic nie działo się z okiem od ponad 3 lat.
Ciekawostką jest to, że moja znajoma nadziała się okiem na papier do pakowania kilka lat temu i co roku ma „złuszczającą” się rogówkę i objawy takie same jak w chwili nadziania na papier. Zapewne to szyna = nocebo przekazane jej przez lekarza, kiedy podobnie jak ja zgłosiła się na badanie.

Kasia

Komentarz do relacji:

Zwróć proszę uwagę na słowo NOCEBO i miejsce jego pojawiania się w powyższej relacji.
NOCEBO to odwrotność placebo. W kontekście wiedzy 5 Praw Natury możemy nocebo traktować jako wszelkie negatywne rokowania, o których informowany jest pacjent.

Zatem nocebo może być albo źródłem konfliktu samego w sobie – np. wtedy kiedy pacjent otrzymuje diagnozę „śmiertelna choroba” i w tym momencie przeżywa konflikt „strach przed śmiercią”, albo niezależną szyną, która będzie „pracowała” swoim niezależnym SBS-em i jego nawrotami w oparciu o otrzymaną informację.

Komentarz: Monika Stawicka

Dodaj do zakładek Link.

Komentarze są wyłączone.