Gruczoły mleczne i konflikt „KŁÓTNIA”

Od wielu lat nie było mi dane poznać tajemnicy biologicznego sensu nadczynności gruczołów mlecznych w przypadku doświadczenia biologicznego konfliktu o temacie „KŁÓTNIA”.
Zrozumiałe dla wszystkich jest to, że mleko podawane jest potrzebującemu, kiedy kobieta „troszczy się” (konflikt TROSKA) o tę osobę, ale dlaczego gruczoł mleczny reaguje również na konflikt „KŁÓTNIA”?

Aż do ostatnich warsztatów poświęconych tematowi „Kobiecości w ujęciu 5 Praw Natury” nie spotkałam się nigdy z sensownym wyjaśnieniem tego zjawiska.
Podczas omawiania przeze mnie programu gruczołów mlecznych, jedna z uczestniczek poinformowała, że „gdzieś, kiedyś” czytała o tym, że mleko podawane jest przez matki dzieciom podczas kłótni. Zwyczaj ten panuje w Mongolii.

Po warsztatach otrzymałam dodatkowe informacje, które rzuciły NOWE ŚWIATŁO na biologiczny sens nadczynności gruczołów mlecznych podczas aktywności konfliktowej w przypadku przeżycia konfliktu o temacie „KŁÓTNIA”.

Mongolia to kraj, w którym panuje „kultura karmienia piersią” – dzieci karmione są na żądanie, nawet do 9 roku życia. Karmione są w domu, w parku, w sklepie, na siedząco, stojąco, chodząco. Po prostu pierś podawana jest kiedy zajdzie taka potrzeba – decyduje o tym i matka, i dziecko. Zwyczaj karmienia piersią kultywowany jest przez całe społeczeństwo, kobiety karmiące są wręcz publicznie wychwalane kiedy karmią.

W Mongolii matczyne mleko oraz pierś znalazły zastosowanie właśnie podczas waśni i sporów bawiących się dzieci.
Nie dotyczy to tylko podawania mleka kłócącym się dzieciom, ale również pokazywania piersi podczas kłótni. Nazwałabym ten proces „USPOKAJANIEM”.
MLEKO PODAWANE JEST PO TO, ABY USPOKOIĆ. 

Mój opis tego procesu jest zbędny, pięknie ujmuje to w słowa autorka artykułu:
cyt.
W czasie mongolskich zim, spędzałam popołudnia w jurcie mojej mongolskiej koleżanki, Tsetsgee, uciekając przed kłującym mrozem. Porównanie naszych różnorodnych rodzicielskich metod wychowawczych było bardzo odkrywcze. Kiedy między naszymi dwuletnimi synkami dochodziło do bójki o jakąś zabawkę, moją pierwszą reakcją było przywrócenie spokoju poprzez odwrócenie uwagi Caluma i skierowanie jej na inną zabawkę, tłumacząc po drodze na czym polega dzielenie się. Ale zajmowało to trochę czasu, no i było skuteczne tylko w ok. 50%. W pozostałych przypadkach, gdy Calum nie chciał już się uspokoić i jego frustracja osiągała poziom zenitu, brałam go na ręce i karmiłam.

Tsetsgee miała inne podejście. Jak tylko usłyszała pierwsze szmery niezgody, podnosiła bluzkę i wymachiwała piersią radośnie, wołając: Chodź do mnie, syneczku, patrz co mama dla Ciebie ma!”. Jej syn spoglądał sponad zabawek w samo “oko cyklonu” jej piersi i podchodził do matki.

Skuteczność? 100%.

Żeby nie zostać w tyle, zaadaptowałam tą metodę. I tak siedziałyśmy, dwie matki wymachujące swoimi cyckami jak zawodowe striptizerki, próbujące przypodobać się klientowi. Jeśli dziadkowie byli w pobliżu, przyłączali się do całej scenki. Biedne dzieci nie wiedziały, gdzie oczy podziać – na ulubione, pełne piersi matki, oklapłe “naleśniki” babci, ukazujące całą swą historię, czy na dziwny kawałek skóry, który dziadek ściskał na piersi, zazdroszcząc biustu.”
źródło: https://verenne.pl/2011/02/24/karmienie-piersia-w-mongolii/ 

Dodaj do zakładek Link.

Komentarze są wyłączone.