UZDROWIENIE alergii na farbę ścienną – relacja

Zapraszam do wspaniałej relacji Patrycji.
Każdego czytelnika zachęcam do zwrócenia uwagi na to, że w momencie kiedy Patrycja ostatecznie konfrontuje się ze swoją alergią, nie ma tam żadnej chęci POZBYCIA SIĘ objawów, walki z nimi. Całość działań nakierowana jest na zrozumienie procesu alergicznego, autentyczne rozpoznanie – „co objaw do mnie mówi”, chęć spotkania z emocjami i uhonorowanie ciała.
Monika Stawicka

🚩 Jeśli chcesz zrozumieć czym jest ALERGIA w ujęciu 5 Praw Natury – zapoznaj się z ofertą szkolenia.

 

UZDROWIENIE alergii na farbę ścienną

W ostatnim czasie przyszedł właściwy dla mnie moment do rozpoznania przyczyny mojej alergii na farbę ścienną, która choć zdarzała się raz na jakiś czas, była bardzo intensywna jeśli chodzi o reakcję w ciele. Kontakt ze świeżo lub niedawno malowaną ścianą mamy kilka razy w życiu, ale jeśli choćby raz przeżyjemy w jej otoczeniu konflikt biologiczny, to o ile nie wrócimy do naszej „alergicznej stopklatki”, nigdy nie będziemy w stanie wyłączyć naszej reakcji w ciele na jej obecność. Tak też było w moim przypadku.

Mam nadzieję, że moja relacja pokaże umęczonym alergikom na różnorodne „alergeny”, że szukać warto, a nawet trzeba, bo to daje poczucie ogromnej satysfakcji, wolności i pokory do życia, emocji i trudnych wydarzeń w naszym życiu. Zapraszam do mojej historii…

Pewnego razu w trakcie urlopu, który spędzałam u mojej mamy, postanowiłyśmy wspólnie pomalować pokój. Kiedy przyszedł wieczór postanowiłam spać w malowanym pokoju przy otwartym oknie. Kiedy rano się obudziłam okazało się, że mam katar i lekką wysypkę na twarzy, szyi, wewnętrznych partiach ramion, przedramion i rąk. Niewiele się nad tym zastanawiając, przyjęłam, że katar wynikał z przeciągu jaki był w nocy z okna, a wysypka wynika z nocy spędzonej w niedostatecznie wietrzonym pokoju po malowaniu. Niestety każdego kolejnego dnia było tylko gorzej, ponieważ objawy nabierały na sile. Minęło kilka dni, a moja skóra była tak obolała i zniszczona ciągłymi pokrzywkami, że postanowiłam wyjechać od mamy do siebie. Wtedy nie znałam Medycyny Germańskiej i nie miałam wiedzy, która pomogłaby mi zrozumieć co się ze mną dzieje. Oczywiście wszystkie dolegliwości zaczęły się cofać już w trakcie mojej podróży, a po powrocie do mojego mieszkania w ciągu 3 dni wszystko się wygoiło. Zrozumiałam wtedy, że jestem uczulona na farbę.

Kolejna konfrontacja z farbą nastąpiła 2 lata później, kiedy wynajęłam mieszkanie. Właściciel wręczając mi klucze poinformował mnie, że pomalował jedną ze ścian w pokoju, ponieważ była porysowana. Nie zakładałam wtedy, że moje dolegliwości się powtórzą. Pomyślałam: „przecież to tylko jedna ściana, malowana kilka dni temu, mieszkanie było dobrze wywietrzone… na pewno jestem bezpieczna”. Niestety nie… rano po obudzeniu przywitały mnie te same dolegliwości jak w pierwszym przypadku. A sytuacja każdego dnia się pogarszała. Żeby było ciekawiej byłam wtedy w 6-miesiącu ciąży i to najbardziej motywowało mnie do opuszczenia tego mieszkania w ekspresowym tempie. Bałam się o dziecko, a jednocześnie nie chciałam się rozstawać z mężem, który musiał w nim zostać ze względu na pracę w tym mieście. Koniec końców w totalnej rozpaczy i rozsypce psychicznej wyjechałam do mojej mamy do innego miasta. Miejscowości były sporo oddalone od siebie, więc z mężem widywaliśmy się co tydzień lub dwa. (Dla tych z Was, którzy lepiej znają już Germańską dodam, że moje dziecko od 6 miesiąca życia zaczęło chorować na atopowe zapalenie skóry – co wynika z opisanej wyżej trudnej emocjonalnie rozłąki z mężem przez tą „nieszczęsną” farbę). Wtedy dopiero poznawałam Germańską i również nie umiałam jeszcze zrozumieć, co się ze mną dzieje i dlaczego.

Konfrontacja końcowa nadeszła miesiąc temu. Wyjechałam z córką na urlop do dziadków. Mój mąż postanowić odświeżyć mieszkanie. Było to już konieczne. Postanowiliśmy, że zakupi tym razem specjalistyczne farby dla alergików oraz zaplanowaliśmy naprawdę długie, 3 tygodniowe i intensywne wietrzenie mieszkania. Przyszedł dzień powrotu z urlopu… Ta sama reakcja w ciele, nasilająca się każdego dnia. Bardzo cierpiałam, a jednocześnie wiedziałam, że już teraz nie mam możliwości wyjechać. Moja droga do dotknięcia źródła mojej alergii zajęła mi 12 dni naprawdę głębokich przemyśleń i poszukiwań w pamięci nawet najdrobniejszych wskazówek z przeszłości. A każda wskazówka i czas był na wagę złota, ponieważ cierpiałam bardzo dotkliwie.

Od czego zaczęłam, a więc…

  1. Podeszłam do lustra, popatrzyłam na moje ciało i z otwartością przyglądałam się, próbując zrozumieć o jakim cierpieniu chce mi przypomnieć. Dzięki lokalizacji zmian na skórze zrozumiałam, że rozłąka była niechciana (zmiany obejmowały wewnętrzne partie ciała). Moje ciało pokazało mi, że miejsca objęte alergią to te, które dotykają drugiej osoby kiedy się przytulamy. To był pierwszy krok.
  2. Następnie, zaakceptowałam te objawy. Po prostu nie walczyłam z nimi. Przyjęłam je z miłością i prosiłam swoją podświadomość o to, aby pozwoliła mi zrozumieć ten proces, bo jestem gotowa, by to cierpienie z przeszłości uwolnić.
  3. Wracałam w myślach do momentu, w którym się zaczęły pierwsze objawy. Pomagałam sobie w tym oglądając stare zdjęcia, tak aby wspomnienia były jak najbardziej dokładnie. Udało mi się ustalić, że w dzieciństwie mój dom rodzinny był malowany dwukrotnie i wówczas alergia nie występowała. Ustaliłam też, że pierwsze objawy pojawiły się, gdy pomalowałam pokój na urlopie u mamy. Dzięki temu udało mi się ustalić przedział czasowy niezbędny do znalezienia mojej „alergicznej stopklatki”.
  4. Wykonywałam EFT skupiając się na sformułowaniach dotyczących tego, że farba jest dla mnie bezpieczna, że jest ona tylko wspomnieniem. Robiłam to po to, aby nie zapętlić się wokół objawów i zminimalizować lęk na farbę, która przynosiła tyle cierpienia w ciele.
  5. Gdy nadszedł 12 dzień mojej detektywistycznej rozkminy, a moja skóra zaczęła zamieniać się w skorupę zaschniętego osocza połączonego z szaleńczym świądem, stwierdziłam, że potrzebuję inspiracji. Weszłam na facebooka na pewne forum i zaczęłam czytać relację kobiety o tym jak pozbyła się alergii na pyłki. W pewnym momencie w trakcie czytania, moja podświadomość odpowiedziała. To było niesamowite. Przed oczami zrobiła mi się mgła, w ogóle nie widziałam tekstu relacji, którą zdążyłam przeczytać do połowy… i wyświetliła mi się przed oczami moja historia! I to tak dokładnie, że poczułam się dosłownie jakbym się przeniosła do tego wydarzenia w czasie!

To było 14 lat temu!!! Pewnego dnia pod koniec czerwca spacerowałam z moim chłopakiem po rynku miasta, spacerem skierowaliśmy się do naszej szkoły. Weszliśmy do środka i przysiedliśmy w holu przy parapecie, niedaleko sali gimnastycznej. Nie pamiętam dlaczego i jak, ale wywiązała się miedzy nami wtedy trudna rozmowa na temat przyszłości naszego związku. Pamiętam nawet dziś te emocje, niechęć rozstania, strach przed rozłąką, poczucie pustki, wrażenie jakby świat się walił…. Totalne rozdarcie. I wiecie co? 🙂 Szkoła była wtedy malowana!!! Kompletnie nie pamiętałam tego wydarzenia, tym bardziej, że zakończyło się ono pozytywnie. Jednak mózg zapamiętał i od tamtej chwili chronił mnie najlepiej jak potrafił 😉

Kiedy to do mnie dotarło, zaczęłam się głośno śmiać i poczułam się wolna! Sama świadomość sprawiła, że dolegliwości złagodniały.
Wspierałam proces regeneracji poprzez EFT z Ho’oponopono, w którym:

– dziękowałam podświadomości za pokazanie mi tego wydarzenia
– dziękowałam samej farbie za rolę jaką odegrała w tym procesie
– dziękowałam ciału za ochronę, zapewniając je, że od teraz jest bezpieczne
– „opukałam” oczywiście całe zdarzenie programujące oraz każdy następny kontakt z farbą, który wiązał się z dolegliwościami

Tak wyglądała moja podróż. Jeśli dzięki tej relacji choć jedna osoba wyleczy się z alergii to znaczy, że warto było pisać tak długie opowiadanie 🙂 Szukajcie aż znajdziecie… 🙂

Patrycja

FOTORELACJA Z ETAPÓW REGENERACJI NASKÓRKA

1. 

Pierwsze dni alergii, krostkowa, swędząca mocno pokrzywka,
jedna nakładająca się na drugą.
Po rozdrapaniu, płyn wylewał się z wykwitów.

 

2. 

Z upływem dni ogniska zapalne pokrzywek zaczynały się zlewać i zajmować coraz większą powierzchnię.
Tu na zdjęciu widać pozasychaną skórę, ściągniętą tak bardzo, że już nie mogłam kręcić szyją.
W dalszym ciągu silny świąd i płyn po rozdrapaniu.
To zdjęcie wykonałam kiedy już było 3 dni po zrozumieniu mojej „stopklatki”.
Następowała już regeneracja.

 

3. 

Zdrowienie naskórka,
ciągle jeszcze widoczne przebarwienia skóry na skutek przebytych pokrzywek.
Naskórek jeszcze swędzi, ale skóra jest coraz delikatniejsza i bliska normalności.

Dodaj do zakładek Link.

Komentarze są wyłączone.